Przejdź do głównej zawartości

Jakie masz plany zawodowe na kolejny rok?



2 styczeń 2024 

Jakie masz plany zawodowe na kolejny rok?

 

    Zrobiliśmy dzisiaj mini wagarki od szkoły. Jeny! Jak ja chciałabym zostać tu, tak blisko natury i mieszkać w normalnym domu. Wczoraj przesiedzieliśmy calutki dzień wewnątrz. Ale przynajmniej mogłam patrzeć na czystą, niczym niezmąconą przyrodę, otworzyć szeroko drzwi do ogrodu i wdychać nasiąknięte zapachem mokrej trawy powietrze i nasycać się delikatną mgiełką energii powiewającej z głębi daleko za polami rosnących drzew. Ah! Kocham to od zawsze. Widziałam sarny biegające w polu, słyszałam deszcz spadający kroplami z nieba. Było szaro, ponuro i bez słońca. Kłębiaste szare chmury przetaczały się po niebie przez calutki czas. To był fajny, spokojny i dobry dzień. 

    Tęsknię za mieszkaniem w domu, wśród pól i drzew, w większym miejscu niż przedział kolejowy w centrum miasta.

    Tak sobie siedzę, piję kawę i patrzę w błękitne niebo. Dzisiaj znowu świeci słońce. 

    Przyjaciel ostatnio zadał mi pytanie: "Jakie masz plany zawodowe na kolejny rok?" 

    Nie wiem nic - odpowiedziałam - nie planuję nic, nie zamierzam nic? Niech się dzieje, oddaję się prowadzeniu, przepływowi i temu, co przyniesie mi przestrzeń Miłości i Światła.

    I zapomniałam o tym pytaniu na kilka dni. Ale Wszechświat wie co robi. I przykleiły się do mnie te słowa. I zapytały się jeszcze raz. Dziś, teraz, kiedy piję kawę i patrzę w błękitne niebo. Co dalej? Co dalej jest? Jaką drogą iść, już nie potykając się? Nie raniąc się?

    Chciałabym, aby znalazło się takie wyjście z mojej sytuacji - pomyślały sobie niespodziewanie moje myśli - abym mogła zamieszkać w domu, w którym przyjmuję gości, w którym każdy ma swoje miejsce, w którym mam pracownię do tworzenia moich dzieł i pokój do masażu. I chciałabym mieć swoje miejsce do prowadzenia swoich spotkań ze sobą i dźwiękami mis kryształowych w tle.

    Kiedyś przed tornadem, które przetoczyło się przez moje życie, też o tym marzyłam. Ale porzuciałm te marzenia, bo tornado wkręciło mnie i wessało w siebie. Calutką mnie. Kiedyś też o tym marzyłam, ale porzuciłam te marzenia, bo napinały mnie i wykręcałam się do ostatniej niteczki widząc tylko i wyłącznie swoje upadki i porażki, a wzloty i powodzenia innych. Sama sobie wykręciłam to tornado. I porzuciłam tamte marzenia, bo zęby zjadłam zagryzając je, kiedy z zaciśniętymi szczękami gnałam na łeb na szyję za moimi marzeniami. 

    I dziś to marzenie wróciło, przy kawie i błękitnym niebie. Rozmarzyłam się. To raczaj rozmarzenie, pojawiło się bardziej niż marzenie. Rozmarzanie się, odczuwam teraz jako dobry, lekki stan wznoszenia i rozpływania się.

    Może jestem gotowa na wyjście do ludzi? Malowanie, mandale kropkowe, intuicyjne, baśnie i teatrzyki dla dzieci, szycie, tworzenie łapaczy snów, filcowanie, makramy, śpiew, taniec, oddech, ruch, odpoczynek i relaks. I wiele wiele innych działań, które działałam już w swoim całym życiu. Mogłabym je wszystkie na nowo tworzyć, znów...? W rozmarzaniu się?

    Miałam przez chwilkę przed chwilką, taką myśl, która mi się pomyślała, gdzieś po drodze: "Tylko przydałby się ktoś, kto by to zareklamował." Ale zaraz potem dotarło do mnie, że to znowu mój umysł podważa, stawia kłody pod nogi. Stop! Takie myślenie w przeszłości nie zaprowadziło mnie do realizacji marzeń, wręcz donikąd! Bo nie było w nim rozmarzania się. Poza tym, jeśli będę cały czas liczyła na czyjąś pomoc i opierała się na fakcie, iż jeśli ktoś mi nie pomoże, to nie dam rady, to znowu wchodzę w energię bycia uzależnioną, podwładną innym. A ja już tak nie chcę od dawna!

    I tak sobie siedzę, piję kawę i patrzę w błękitne niebo. Rozmarzyłam się. Jakby wszystko na moment stanęło i zatrzymało się. Rozmarzyło się.

    I przyszło do mnie nowe. Skoro to stare z umysłu matrixowe "bo w grupie raźniej i co dwie głowy to nie jedna" nie działało, nie zdało egzaminu i nie zaprowadziło mnie do przodu, to nie tędy droga. 

    Swojego czasu próbowałam też działać zupełnie sama. Samodzielnie w oparciu o technikę, metodę i zasadę: dam radę! wejdę na szczyt, pokonam siebie i udowodnię sobie, że dam radę i zrobię to: SAMA, Zosia Samosia. Działałam intensywnie. Ale dalej na zasadach starego matrixowego świata. I to też nie poprowadziło mnie naprzód i nie działało dobrze. Ogromny wysiłek do wyczerpania wszystkich moich sił. Zajechałam się. W 2021 roku. Fakt. Pokonałam siebie samą i swoje niemoce. Stworzyłam sama osobiście stronę internetową na wordpressie i sklep internetowy. To było coś! Do tej pory nie mam pojęcia jak ja to zrobiłam? Chwilowo mój mózg zrozumiał te wszystkie czynności, które należało wykonać krok po kroku, aby powstała strona i stanął w on line sklep. Dzięki tej determinacji i uporowi, zapalczywości w działaniu, przetrwałam. Te wszystkie regularne zajęcia z dziećmi i dorosłymi dawały mi stałe źródło finansowego dochodu dla zaspokojenia potrzeb mojego życia i potrzeb firmy. Ale skończyło się fiaskiem, bo padłam z przemęczenia, uwiązana za nogę do łańcucha i kuli ołowianej, do których uwiązałam się sama na własne życzenie i dzieki własnym działaniom. Nie tędy droga. Ta joga dla dorosłych. Robiłam to wszystko przecież. I ta maszyna kręciła się dość dobrze. Tylko ja nie czułam jak wypalam się sama w sobie stopniowo i powoli.      

    A działo się tak wszystko dlatego, że moim szefem i pracodawcą był Strach. Strach manipulujący lękiem o przetrwanie, o byt. Długo pracowałam dla Strachu zniewolona i uwikłana w poddaniu się mu. Bo przecież muszę przeżyć i zapewnić sobie byt, zapłacić rachunki i włożyć coś do garnka. Któregoś pięknego dnia zdałam sobie sprawę z tego, że nie chcę już być pracownikiem Strachu. Wolę ubiegać się o posadę u Wolności. W miejscu, w którym mogę kreować i realizować siebie, zmieniać kreacje kiedy tylko zachcę. Żonglować nimi w różnych kierunkach. Wszyscy współpracownicy Strachu pracujący u tego samego szefa, ganili mnie: musisz mieć stały dochód, matrixowe ubezpieczenie, a z czego będziesz żyła na emeryturze?, powinnaś ustalić jakąś jedną stawkę, powinnaś wybrać jeden temat i z nim pracować, a ty tyle rzeczy robisz naraz, rozdrabniasz się, jedną działkę swojego działania reklamuj, w nią zainwestuj, ustal swoją strategię. W sumie? Mogłabym tak zrobić - myślały moje myśli zatrwożone. Puk, puk - Ale czy byłabyś szczęśliwa? - szeptało pukając cichutko serce. Głowa puchła mi od tych słów. A umysł krzyczał głośno i głośniej myślami i zakrzykiwał serce pod naciskiem twardych, słów oddanych pracowników matrixowego Strachu. I serce skurczyło się, jak zaszczute w kąt zwierzę, bo wiedziało już, że to praca dla Strachu, z której już odejść chce. Tylko moja umowa z pracodawcą Strachem nie przewidywała krótkiego czasu wypowiedzenia, a nagłe odejście wiązało się ze strachem związanym z zapłaceniem kary.

    Ale stopniowo, kroczek za kroczkiem, konsekwentnie odchodziłam. Najpierw kategorycznie zakończyłam coś, co sama z pasją na fundamentach Strachu i jego wspólnika Deficytu, rozpoczęłam kiedyś. Koniec. Kropka. Nie ma i nie będzie więcej. Ufff! Poczułam Wolność! Z innymi przestrzeniami trudniej było się rozstać, bo tam zaglądały serca innych, ale one zaglądały zza krat, w których były uwięzione i ja zobaczyłam, że i tak nie zdołam ich uwolnić. One same muszą się zdecydować czy chcą z klatki wyjść. Czułam, że wysysa się ze mnie powietrze, ale wracałam do tych serc wciąż i wciąż. Pewnego dnia moje serce nie wytrzymało: Zrób coś z tym! - i rozstałam się z ostatnim projektem, który podwykonywałam gdzieś zatrudniona u szefa Strach. I wtedy przeszła Wolność! Zapukała nieśmiało do moich drzwi: Czy mogę już wejść? Tak długo czekałam i tak długo już pukam. Uśmiechnęła się do mnie z czułaścią. Wpuściłam ją do środka, trochę niepewnie, nieufnie jeszcze. Ale ona emanowała cała czułą miłością i rołożyła się w mojej przestrzeni i coraz śmielej i pewniej, czując już, że ufam jej, podsuwa mi coraz nowe i piękne projekty i mówi: Działaj jak chcesz, jeśli chcesz i kiedy chcesz. Ciesz się tym jak działasz i rozpomieniaj radością siebie. Miłość wkładaj do tego, co tworzysz i miłość przyjmuj też. Tańcz, śpiewaj, baw się tym. W radości i zachwycie. Wdzięczna bądź zawsze i wszędzie. Działaj jak chcesz.

    A dziś przyszło na nowo moje rozmarzanie się!

    Teraz nie mam nic! W sensie, nic stałego matrixowego, nic regularnego i nic pewnego. Raz w miesiącu moje spotkania powrotu do domu, podróży w głąb siebie, głębokiego odpoczynku (nawet nie wiem jak je nazwywać stałą nazwą). Do tych spotkań włączam od kilku miesięcy różne warsztaty. Śpiewamy, tańczymy, uczymy się czułego dotyku, malujemy. Będziemy tworzyć własne mapy marzeń na kolejny rok. Kropkować mandale i wyplatać łapacze snów. Podczas tych spotkań gram na misach kryształowych. Kiedyś układałam ciała w wyuczonych pozycjach jogicznego relaksu, rozciągania, oddechu, głosem zabierałam dusze z ciał do świata relaksu, odpoczynku, połączenia ze sobą samym, do świata własnych podróży, z których powracały wypoczęte, nowe, jaśniejsze, świetliste i wolne jakby. Chwilowo nie mówię, brak mi już słów, których wypowiedziałam zbyt wiele kierując je w złych kierunakch. Odbijały się echem i rozpływały w eterze. Nie mówię już. I te spotkania są przepiękne. Przychodzą Istoty o głębokich sercach, żyjących lub tęskniących tak bardzo do życia w wolności w wysokich wibracjach światła i miłości bezwarunkowej. Nie reklamuję tych spotkań w świecie matrixu, bo wierzę, że dotrą tu te Istoty, które dotrzeć mają i gotowe są, aby przejść już na drugą stronę lustra lub już tam dotarły i chcą wolnością swą w miłości dzielić się też. Są piękne Istoty te. I każda wychodzi z tych spotkań z poczuciem spełnienia, lekkości i nowej mocy, energii i wiary na kolejny miesiąc. Wznoszą Serca ich te spotkania. To jest piękne. Nie widać mnie w matrixie i nie słychać. Nie mam poklasku i nie afiszuję się. Po prostu jestem i kreuję dla siebie i innych. A świat do mnie pisze piękne i wzruszające niejeden raz słowa, za które wdzięczność w sercu wielką mam. To dzięki tym słowom, któych już nie mówię, a słucham, naradzają się we mnie nowe inspiracje, i namacalne dzieła w materii. Jak wiele dzieje się w życiach i zmieniają się życia na dobre. Ale matrixowej pracy w systemie w sumie nie mam już żadnej. I nie mam uznania i poklasku w matrixie. I tak jest mi dobrze. Działam sobie w ciszy, niezauważalna, czasem wystrzeliwując jakimś fajerwerkiem w chwili olśnienia i poczucia mocy kreacji. Mam czasem jakiś masaż. A właściwie nie masaż to, a twórczość moich dłoni malująca niewidzialne obrazy na ciałach innych. A kiedy wydziergam sercem jakąś piękną rzecz, to idzie ona w świat z miłością dawana i z miłością przyjmowana. Czasem z kimś współpracuję i tworzą się piękne warsztaty. Ale już nie z umysłu i już nie na siłę. Każdy robi to, co czuje, że chce i jak chce, i nastaje moment połączenia, w którym wszystko płynie. A kiedy serce me czuje, że działam ja lub coś przychodzi do mnie z krainy Braku czy z polecenia szefa Strach, to Miłość, która się mną opiekuje i w której zamieszkałam, sama rozpływa te projekty, jak chmury rozpływają się na niebie w dal.  Według zewnętrznego świata materii nie mam nic. A jednak mam tak wiele... I wszystko to jest takie piękne teraz. I dzieją się te wszystkie działania spontanicznie w odpowiednim dla siebie czasie. Bez spalania się w sobie i bez utaty energii. Płyną. Czasem wyrywkowo jak wzburzony strumień znikając gdzieś pod kamieniami na chwilę, a czasem płyną gładko, spokojnie jak stumyk przez łąkę kwiatów. I tak jest mi dobrze. Najlepiej. Tak lubię najbardziej. 

    Jestem wolna. Nie planuję ze zbytnim wyprzedzeniem. W przeszłości postępując tak, planując na sztywno z wyprzedzeniem ustalając zakazy, nakazy i całe regulaminy, spalałam się jak fajerwerek wystrzelony w niebo, szybko, nagle, głośno i gasłam nagle kończąc wypalona i wypalałam innych. Bez zupełnego sensu. Teraz mam czas dla mojej rodziny i dla siebie. Dla moich kreacji przestrzeń się utworzyła. Lada chwila stworzy się więcej przestrzeni dla bliskich mi Istot. Już lada dzień. Z wiosennym słońcem może? Wszystko w swoim czasie. Z miłością, uważnością, byciem tu i teraz.

    Tak. Rozmarzam o swoim miejscu, w którym będę mogła tak spokojnie i płynnie działać. Miejscu, które mogłoby pomieścić wszystko: masaże, misy, wygodną pluszową kanapę, warsztaty, sklepik, gotowanie. Urządzę to miejsce tak, jak je w sobie rozmarzyłam. Ktoś mógłby sobie przyjść i na określony czas wynająć się w tej przestrzeni i wszystkie potrzebne do działania przedmioty. Szydełko, maszynę do szycia, farby, pędzle, dłuta do drewna. A ja jestem tam gospodynią. Daję przestrzeń pięknego miejsca i narzędzia i jest to jakby moją pracą. Przychodzi ktoś i sobie kreuje to, co akurat chce i zostawia dla tego miejsca nie tylko pieniądze, ale i miłość i słońce, z wdzięcznością i radością, bo ma możliwość spełniania się. A ja jestem tam i jestem do ewentualnej pomocy lub współbycia w tworzeniu. I sobie tam jestem i też kreuję, jeśli chcę. Jest obiad ciepły, który gotuję, bo chcę i deser słodki jest i biurko, gdy ktoś potrzebuje do pracy, kanapa, książka, jeśli chce odpocząć. Taki do marzeń. 

    Nazywam go "Dom Spełniających się Marzeń". 

    Wysyłam dziś taką intencję w świat. Niech mknie i rozchodzi się we Wszechświecie bezkresnym. Niech Wszechświat mnie usłyszy. I proszę Cię Wszechświecie i Bezwarunkowa Miłości moja Ukochana podeślij mi odpowiedź, jakby tu taki dom stworzyć? Czy chciałabyś dać mi jakiś znak? Podaruj mi proszę coś, co mnie do tego domu zaprowadzi. Dziękuję. Niech się dzieje! 

    Tak. Marzę o takim domu dla moich działań i kreacji, które przynoszą mi obfitość finansową i wszelkiego innego rodzaju obfitości. I ja dzielę się tą miłością i obfitościami dalej.

        I nie już, że zajęcia na konkretną godzinę, że warsztaty w danym dniu. Już nie. Przychodzi sobie do mojego domu, taka normalna mama z córką, grupa wesołych przyjaciół, wnuczek z siwiutką babcią i młody mężczyzna z kotem. I każdy realizuje się w tym, w czym chce. Babcia wypieka z wnuczkiem chleb, którym albo dzielą się z nami, albo zabiorą do domu. Jak chcą. Przyjaciele grają w planszową grę. A mama z córką tworzą piękne koraliki dla przyjaciółki córki na urodziny. A młody mężczyzna i kot, rozsadzają roślinki, które ukorzeniają się na parapecie okna w tym domu i czekają aż urosną na tyle, że można je zabrać gdzieś, gdzie mieszka ten mężczyzna i kot. To znaczy rozsadza te roślinki ten młody mężczyzna, bo kot mahając ogonem rozsypuje ziemię wokół.

    I to jest to!

    Nie na zasadzie, że zajęcia regularne, że harmonogram, że grupy. Jeśli utworzy się grupa, to grupa sama się zadziewa. Jeśli ktoś ma marzenie kreować sam, to tak jest. Nie ma uwiązania do regularności i nie ma tego ciśnienia, że trzeba zdąrzyć na czas i skończyć o czasie i trzeba być kompetentnym i spełniać oczekiwania klientów! Nie ma tam ani grama presji. Jest za to tona miłości, radości, spełnienia i lekkości, w których wyrastają i rozkładają się skrzydła unoszące serca ku radości istnienia.

    To jest miejsce, w którym panuje wolność i gdzie spełnia się swoje marzenia, które realizuje się we własnej wolności!!!!

   Piję moją kawę, patrzę na błekitne niebo i widzę to wszystko wewnętrznymi oczami we mnie, jakby na zewnątrz żywe. Czuję, że ja jako Dusza, tu na Ziemi, w tym obrazie, mogłabym realizować się w obecnym moim ciele. Czuję w tym ogromny sens i zgodność ze sobą samą. I wraca mi wiara, chęć, radość, natchnienie, wewnętrzna ekscytacja. Tak, to jest to!

     Niech się dzieje!

    Przez całe moje życie zbierałam wiedzę i doświadczenia. Uczyłam się. Nagromadziłam całkiem niełzły zasób umiejętności, wachlarz działań i wiedzę na różne tematy. Do tego dodaję przepracowaną, przetransformowaną cierpliwość: wszystko w swoim czasie. I uwolnione przywiązanie: Ileż to już razy tworzyłam jakieś nowe miejsce i zostawiałam je później lub ono mnie zostawiało? Wystarczająco tyle, że przetransformowałam w sobie jakość, którą jest przywiązanie się do czegoś. Bo przywiązanie wiąże się z oczekiwaniem. A ja już nie oczekuję niczego od niczego i od nikogo. I to uwolniło moje przywiązanie i przywitałam wolność. Cierpliwą i uwolnioną. 

    Tak czuję całą sobą i sercem czuję tak. A umysł podsyła mi teraz różne obrazy, myśli i emocje. Że zrobię coś w jakimś miejscu i będę musiała je opuścić, bo skończy się najem, albo własciciel zmieni zdanie i będzie chciał sprzedać lokal. I co do mnie przychodzi? Odpowiedź serca: I co z tego? Właśnie stwierdziłaś i uznałaś, że przywiązanie przepracowałaś! To znajdę nowe miejsce. Zabiorę wszystkie sprzęty i zrobię to samo w innym miejscu! Kropka. - wołam z lekką radością.

    Hurra! Przestałam się bać - pokazują się we mnie takie obrazy i uczucia - Wykreuj to sama. Nie szukaj na siłę kogoś do pomocy z powodu realizowania czegoś w przestrzeni braku, niedoboru, deficytu czegoś. Że nie umiesz, że nie wiesz. Nie szukaj. Wysyłasz intencję. Może ktoś zamarzy o takim samym czymś? I zsynchronizuje się z Tobą wypełniając wzajemnie Wasze pełnie. A może komuś marzy się takie miejsce, bo jest zmęczony życiem w matrixie i naharował się uzbierawszy górę pieniędzy i nie jest szczęśliwy a samotny jest? A może działo będzie się samo, spokojnie, gładko, z radością kreowane i tworzone przez samą Ciebie?  To Ty jesteś kreatorką swojego życia i spełniania swoich marzeń, spełniania siebie. To Ty działasz i realizujesz siebie, bez uwiązywania się i bez uzależniania od czegoś czy kogoś. Twoje doświadczenia ostatnich lat oraz przeżycia wewnętrzne doprowadziły Cię do miejsca, w którym wiesz, że jeśli to jest to, to to już dzieje się w energii i zamanifestuje się w materii w odpowiednim czasie. 

    Nie ma planu, biznesowego działania. Po prostu dzieje się tak, jak ma się dziać! W taki sposób w jaki ma się dziać!

    Może sprzedam samochód? Może ktoś ma takie miejsce? Może znajdzie się jeszcze inne rozwiązanie. Niespodziewane! - no i znów podpytuje umysł. -  Nie planuję już, nie wymyślam. Jestem. - odpowiadam mu.

      I choćby wydawało się to teraz abstrakcją niemożliwą do zrealizowania, to moje serce już wie! I znajdzie drogę, którą tam dojdę.

    Bo czuję radość kiedy o tym myślę. 

 Marzę o takim miejscu od dawna. Miejscu gdzie mieszkają wszystkie moje sprzęty do tworzenia, do pracy. Przedmioty, które mam. I mogłyby one wypełnić to miejsce. A leżą w pudłach, bo w mikro mieszkanku nie mają gdzie stać.  I nie chcę ich oddawać teraz komuś, gdzieś. Mogłyby wreszcie znaleźć swoje miejsce i czuć się dobrze, potrzebne i chciane. I nie potrzebowałabym samochodu i sił, aby przewozić te rzeczy na każde kolejne spotkanie czy warsztat, i z powrotem. Mogłabym sobie lekko iść podśpiewując i ciesząc się niebiem, drzewem, kwiatem po drodze. 

 Wchodzę sobie tam rano w porze, o której chcę wejść. Witam się z domem moich marzeń, w którym spełniają się marzenia innych. A drzwi są otwarte wtedy, kiedy ja w nim jestem. A jak mnie nie ma, bo właśnie gdzieś pofrunęłam sobie na rozłożonych skrzydłach pozwiedzać świat, to jest ktoś inny, kto też kocha ten dom i komu tam też spełniają się marzenia. Dom, w którym można odpocząć, gotować, piec, szyć, pisać, malować, szydełkować, czytać, rzeźbić w drewnie, tańczyć i śpiewać i grać, posiedzieć w ciszy i lekkim byciu. Bóg jeden wie co jeszcze możnaby w takim domu i jakie tam możnaby spełnić marzenia. Można robić dosłownie wszystko, o czym się marzy. I ja mogłabym robić wszystko to, co i tak robię teraz już. W przestrzeni, do której z miłością zapraszałabym innych, którzy chcieliby tam przyjść.  

    A może to tylko kolejna iluzja mojego umysłu jest? - uśmiecham się pijąc ostatni łyk kawy, patrzę w błękitne niebo. Dziękuję, że jestem. Bo kocham tę chwilę i ten mój mały świat. 

 Dziękuję z miłością Przyjacielu za Twoje pytanie, bo zaprowadziło mnie znów na łąkę pełną kwiatowych marzeń, na którą odważam się znów boso wejść i zmaterializowało pytanie Twoje ten napisany tekst. 

Dziękuję Przyjacielu. Pięknego dnia.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Szczęśliwego Nowego Roku czy Rachunek Sumienia?

 1 styczeń 2024   Szczęśliwego Nowego Roku     Co czuję? Pytam siebie. Jak się czuję?  Czy inaczej niż w roku 2023? czyli zaledwie wczoraj?  Czy transformowało się coś? We mnie?      Dziś niebo jest szare i pada deszcz. Czy jechać dzisiaj z powrotem do miasta?  Czy zostać tu w przestrzeni czystej natury jeszcze jeden dzień?      Jutro szkoła. Mini mini tycie wagarki?  Czy mój syn jest zdrowy?     Pustkę mam! W środku! Co stało się z moim życiem? Z układu planet wynika, że przez ostatnie 15 lat miałam jakieś oczyszczania i ciężki czas!  15 lat!      Podobno to już się skończyło wraz z rozpoczęciem się 2024 roku. Jakaś planeta, Uran, Saturn, Pluton? Nie zapamiętałam :-) Jak zawsze. Ta planeta przesunęła się po 15 latach. Hurrraaa! Ruszyła się wreszcie. Zmienia miejsce swoje w układzie planet. I to ponoć zmienia moją sytuację życiową.     Czyżbyśmy byli sterowani planetami?  To one nami manipulują?  Są tą wyższą inteligencją zawiadującą życiem na Ziemi? !!!15lat!!!   Teraz ma mi być już p

Historia Kryształowej Kuli

         16 czerwiec 2023     - Chciałabym poczuć wreszcie własną MOC i działać tak, aby efekty były widoczne w materii tego zewnętrznego iluzorycznego świata. - pomyślałam ja, jako Dusza, pewnego czerwcowego paranka, kiedy to powróciłam do hologramu w gęstości 3D, z nocnej wędrówki do Domu.     Na razie bardzo długo trwa już u mnie okres tzw. przygotowawczy. Kiedyś poczułam, że już czas na działania. Jednak w przestrzeni na zewnątrz mnie, nie było jeszcze na to miejsca. Czułam wewnętrznie w środku mnie, że już czas jest na działanie. Już chcę wyjść ze swojej jaskini do świata i działać. Jednak moja przestrzeń wokół mnie, była nadal zapchana i zagracona.     Czułam się tak, jakbym była Kryształową Bańką, którą otaczają pokłady ciemnej smoły. Wszędzie wokół rozlewała się smoła, a z niej wystawały metalowe kolce. I w tej smole pływały jakieś inne metalowe, ostre części, zardzewiałe elementy, które ocierały się o moją powierzchnię. Ocierały się o powierzchnię mnie, która byłam Kryształową